Cupids love!

Jakoś ostatnio nie mam pomysłów na posty i dlatego słuchacie moich wypocin z tego co robiłam, chociaż niektórym to się może podoba, ale ja od siebie chyba na prawdę za wiele wymagam ;)

Dzisiaj walentynki! Ja spędziłam je tak jak normalny czwartek, czyli szkoła. Tak, nie ma nic lepszego jak szkoła i w dodatku sprawdzian z geografii, który na szczęście okazał się dość łatwy! 

Pokój jest już w 100% zrobiony, chociaż nie wiem czy można to tak ująć, bo mama coś wspominała, że może niedługo zamówimy jeszcze komodę w stylu tych moich mebli, a ja osobiście postanowiłam sobie, iż będę zbierać pieniądze na dywan - ten mój jest troszkę niekolorystyczny do teraźniejszych szafek :) Za pewne ta zbiórka trochę mi zajmie, bo jak znam życie to w jakimś sklepie spodoba mi się ciuszek i już pięć dych do tyłu, ale będę zbierać, tym bardziej iż okazało się, że zabrakło mi 0,08 do tego, bym miała stypendium w szkole, więc trzeba się uczyć, by dostać w czerwcu ;-) 

W pokoju mam już lustro, więc zdjęcia nie będą robione w łazience, haha! Na tło nie paczcie, bo wtedy jeszcze sprzątałam i się nie dosprzątałam, bo "czy ja miałam kiedyś perfekcyjnie w pokoju?!". Zawsze znajdę cośka, który leży bezczynnie na ziemi, nie na swoim miejscu - też tak macie? 

Walentynki pozwoliły mi na trochę "kuchni" i dla rodziców zrobiłam a'la japońskie czekoladki (z ryżem). Wyszły trochę jak masa do mojego ukochanego piszinger'a, ale tacie smakowało (mama stwierdziła, że za gorzkie - następnym razem dam czekoladę w 5%, a nie z 60% :)) Komu przesłać pocztą?